Cyryl nie lubił swojego życia. Było nudne i bezbarwne, w dodatku wszystko zdawało się obracać przeciwko niemu, przez co zawsze kończył siedząc na parapecie z papierosem w dłoni, zastanawiając się nad związkiem przyczynowo–skutkowym, zadręczając się rozmyślaniami na śmierć. Los również nigdy nie mu sprzyjał. Zacierał złowrogo rączki tuż przed rzuceniem kolejnej kłody pod nogi chłopaka i śmiał się do rozpuku, raz po raz odtwarzając w pamięci jego komiczny upadek.
Tak było i tym razem, gdy niecny los cisnął go w ramiona Alberta, który wkrótce wywróci szarą i nudną codzienność Cyryla o sto osiemdziesiąt stopni. Wraz z rozwojem wydarzeń Cyryl uświadomi sobie, że życie to coś więcej niż egzystowanie, a przeżywanie, w końcu duch człowieka karmi się nowymi doświadczeniami; gdy tych doświadczeń brakuje, człowiek powoli zanika, blask ucieka z jego oczu i zostaje z niego pusta, martwa powłoka. W pewnym sensie na tym Cyrylowi zależało najbardziej – by nie stać pustą powłoką.
Ale oczywiście nie chce się do tego przyznać od razu, wizerunek bowiem trzeba zachować w każdych okolicznościach, nawet wtedy, gdy jego serce bije jak szalone, bo nie pamiętał, by kiedykolwiek czuł się tak żywy, co w przeciągu ostatnich miesięcy.
Słodko–gorzka obyczajówka, jakich pełno...
Opowieść o martwicy emocjonalnej i o tym, że nigdy nie wolno się poddawać,
niezależnie od tego, w jakim bagnie ugrzęźliśmy.
Miejscem akcji jest Oświęcim, a czasy zdecydowanie teraźniejsze.
LGBT+, przekleństwa, niewybredny humor.
Zapraszam
Opowieść o martwicy emocjonalnej i o tym, że nigdy nie wolno się poddawać,
niezależnie od tego, w jakim bagnie ugrzęźliśmy.
Miejscem akcji jest Oświęcim, a czasy zdecydowanie teraźniejsze.
LGBT+, przekleństwa, niewybredny humor.
Zapraszam